Lizbona się bawi, Braga modli, Coimbra się uczy, a Porto pracuje - mówi popularne w Portugalii przysłowie. I właśnie ludzie pracy w 1893 roku wpadli na pomysł założenia swojego klubu. Porto leży nad ujściem do oceanu rzeki Douro i na przełomie wieków przeżywało bardzo silny rozkwit dzięki handlowi morskiemu. Antonio Nicolau Almeida, założyciel Futbol Clube do Porto, był jednym z najprężniej działających eksporterów słynnego na cały świat miejscowego wina z domieszką brandy. Almeida w futbolu zakochał się oczywiście podczas jednej ze swoich służbowych podróży do Anglii i właśnie imigranci z tego kraju stanowili trzon pierwszej drużyny. Przez wiele lat Porto nie brało jednak udziału w żadnych rozgrywkach, a oficjalnie zarejestrowało się jako towarzystwo sportowe dopiero w 1906 roku pod prezydenturą Jose Monteiry da Costa. To on zbudował też pierwszą siedzibę rok później i wymyślił klubowe logo w 1910 roku.
W ponad stuletniej historii klub czterokrotnie zmieniał swoją siedzibę, Pierwsze tereny - Campo da Rainha przy Rua Antero de Ouental, służyły Smokom do 1916 roku. Po kolejnych przeprowadzkach miejsce to ciągle było użytkowane do codziennych treningów aż do 2002 roku, gdy po drugiej stronie Duero wybudowano Centro de Treinos e Formacao Desportiva Porto Gaia - nowoczesny ośrodek treningowy z czterema naturalnymi boiskami i jednym ze sztuczną nawierzchnią oraz trybuną na dwa tysiące miejsc. Młodzieżowym drużynom Porto służył natomiast całkiem spory stadion, który był główną siedzibą klubu w latach 1916-1952 - Campo da Constituicao. Nie został zburzony, mimo że pierwsza drużyna Smoków przeniosła się na Das Antas. Przez lata modernizowany obiekt, który swoją nazwę wziął od dzielnicy, w której się znajduje, na trwałe wpisał się w wizerunek klubu. O drużynie mówiono Smoki z Das Antas i z wielkim żalem przyjęto wiadomość, że nowy, budowany na Euro 2004 stadion będzie nosił inną nazwę - Estadio Do Dragao (Stadion Smoków). Das Antas zresztą już nie istnieje, w jego miejscu wybudowano olbrzymi kompleks handlowy. Triumf w Lidze Mistrzów w 2004 roku Mourinho nazwał powrotem Porto na swoje miejsce. To jednak spore nadużycie. Przez cały okres rządów Antonio Salazara w Portugalii, klub z północy nie był traktowany poważnie. Liczyła się tylko Lizbona, a zwłaszcza odnosząca sukcesy w Europie Benfica - której tak naprawdę w Portugalii kibicuje tylko jedna dzielnica stolicy o tej samej nazwie. Dyktatura Salazara była dla FC Porto tak trudna, że podczas 41 lat jego rządów Smokom udało się wywalczyć mistrzostwo zaledwie sześć razy. Trudno jednak, żeby było inaczej, skoro nawet prezydenci tego klubu bez skrupułów deklarowali swoją miłość i przywiązanie do Benfici. Dużo łatwiej było już po Goździkowej Rewolucji, kiedy to Porto, jako silne ekonomicznie miasto, miało coraz więcej do powiedzenia. Złota era dla piłkarzy grających w koszulkach w biało-niebieskie pasy nadeszła, kiedy prezydentem klubu wybrany został Jorge Nuno Pinto da Costa. Kontrowersyjny menedżer pracował już wcześniej w Porto jako dyrektor sportowy i wspólnie z trenerem Jose Pedreto spowodowali sporo zamieszania - w 1978 i 1979 roku zdobywając mistrzostwo i czyniąc kroki mające doprowadzić do decentralizacji futbolowej Portugalii popadli w konflikt z krajową federacją i musieli odejść ze swoich stanowisk. Pinto da Costa powrócił jednak w 1982 wygrywając miażdżącą przewagą głosów w wyborach i pierwsze, co zrobił, to natychmiast ponownie zatrudnił Pedreto. Pod wodzą tego trenera, w 1984 roku Porto po raz pierwszy dotarło do finału europejskich rozgrywek - nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów. Po drodze wicemistrzowie Portugalii wyeliminowali Dinamo Zagrzeb, Glasgow Rangers, Szachtar Donieck i w półfinale kolejnego rywala ze Szkocji, Aberdeen. Przeciwnikiem Smoków na stadionie w Bazylei był jednak wielki Juventus Turyn, już ze Zbigniewem Bonkiem w składzie. Przy 55 tysiącach widzów Włosi rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść już w pierwszej połowie. Najpierw, w 13. minucie Beniamino Vignola pokonał Ze Beto i chociaż po kwadransie wyrównał Antonio Sousa, Porto nie udało się dowieźć tego wyniku nawet do przerwy. Boniek miał kilka dobrych okazji już wcześniej, jednak w 41. minucie zdecydował się na solową akcję i dał Juventus prowadzenie. W drugiej połowie Smoki nie mogły przedrzeć się przez obronę Włochów doskonale kierowaną przez Gaetano Scireę, który kilka lat później zginął w wypadku samochodowym w Polsce i Puchar Zdobywców Pucharów pojechał do Turynu.
Być może tym, kogo Porto potrzebowało do sukcesów, był Józef Młynarczyk. Kupiony przez Pinto da Costę z francuskiej Bastii w 1986 roku pograł pół roku, wywalczył mistrzostwo, po czym doznał kontuzji i między słupki wrócił Ze Beto. Jednak kiedy minęły kłopoty zdrowotne, Polak znowu okazał się bardzo mocnym punktem drużyny. Do podstawowej jedenastki w europejskich pucharach wrócił w drugim ćwierćfinale Pucharu Mistrzów z Broendby i bronił już do samego końca. W półfinale Porto uporało się z Dynamem Kijów, by w finale trafić już na zdecydowanego faworyta Bayern Monachium. Kiedy przylecieliśmy do Wiednia, gdzie miało być rozegrane to spotkanie, nikt się nami nie interesował - opowiada Młynarczyk. Bukmacherzy płacili za nasze zwycięstwo 19:1. Oczywiście my też zdawaliśmy sobie sprawę, że rywale są dużo silniejsi od nas. I pierwsza polowa zakończyła się zgodnie z oczekiwaniami ekspertów. Bayern, z takimi tuzami jak Lothar Matthaeus, Andreas Brefime czy Dieter Hoeness prowadził jedną bramką. Do dzisiaj widzę to doskonale. Moje nieporozumienie z Magalhaesem, Ludwig Koegl momentalnie uderza głową i przegrywamy - relacjonuje polski bramkarz. A jednak po drugiej połowie to Młynarczyk podniósł w górę najcenniejsze trofeum w europejskiej piłce. Najpierw Jean-Marie Pfaffa niezapomnianym strzałem piętą pokonał Algierczyk Rabah Madjer, a później zwycięską bramkę zdobył Brazylijczyk Juary. Puchar Mistrzów wrócił do Portugalii po dwudziestu pięciu latach, ale już nie do Lizbony, tylko trzysta kilometrów na północ. Według wielu ekspertów w zwycięstwie pomogła Porto absencja najlepszego strzelca zespołu, Fernando Gomesa, który borykał się wówczas z kontuzją. Bez niego w składzie trener Artur Jorge, a także i sami zawodnicy musieli szukać bardziej niekonwencjonalnych rozwiązań, czym zupełnie zaskoczyli Bayern. Dużą rolę w sukcesie odegrał także Młynarczyk, który zwłaszcza w drugiej połowie fantastycznie interweniował na przedpolu. Euforia po wywalczeniu pucharu była niesamowita - opowiada polski bramkarz. Wylądowaliśmy w Porto w środku nocy i zanim doszliśmy do autokaru, kibice zdarli z nas niemal całe ubranie. Później jednak nie pojechaliśmy spać, tylko prosto na stadion, gdzie o szóstej urządzono oficjalną prezentację trofeum. Zabawa trwała przez kuka następnych dni. Trener Jorge, dla którego Puchar Mistrzów z 1987 roku jest największym sukcesem w życiu, po zakończeniu sezonu odszedł do Racingu Paryż. Z klubem pożegnał się także drugi w plebiscycie France Football - Paolo Futre, który odszedł do Atletico Madryt. Młynarczyk z radością został w Porto na kolejne sezony i świetnie spisał się także w Superpucharze Europy, którego dwumecz rozgrywany był na przełomie roku. Rywalem był triumfator Pucharu Zdobywców Pucharów - Ajax Amsterdam. Już w pierwszym meczu rozgrywanym na boisku rywala Porto zagrało tak, że z pracą musiał pożegnać się trener Holendrów - Johan Cruyff. Jedynego gola, ale jakże ważnego, strzelił Rui Barros - nowa gwiazda, piłkarz, który przyszedł z malutkiego Varzim i niemal z marszu zajął miejsce wielkiego Futre. W rewanżu natomiast w drużynie rywali bardzo dobre wrażenie sprawiał Dennis Bergkamp, jednak Ajaksowi nie starczyło umiejętności, by odrobić straty. Porto drugi raz wygrało 1:0, tym razem po golu Antonio Sousy i Młynarczyk stał się drugim polskim piłkarzem po Bońku, który zdobył Superpuchar Europy.
Porto, mimo czterech szans, zdobyło to trofeum tylko raz w historii. Trzy kolejne podejścia - po sukcesach za czasów Mourinho i Villasa Boasa, zakończyły się niepowodzeniami. W 2003 roku po wywalczeniu Pucharu UEFA, Smoki zmierzyły się w Monaco z triumfatorem Ligi Mistrzów - Milanem i przegrały 0:1. Rok później, już jako zdobywcy najcenniejszego trofeum, nie potrafiły pokonać Valencii, której uległy 1:2. W 2011 roku podopieczni następcy Villasa Boasa - Vitora Pereiry ulegli zwycięzcy Ligi Mistrzów FC Barcelonie 2-0. Rok 1987 był jednak dla Porto niezwykły również z tego powodu, że w grudniu po rozgrywanym w fatalnych warunkach pogodowych meczu z Penarolem Montevideo piłkarze biało-niebieskich przywieźli ze sobą z Japonii Puchar Interkontynentalny. Pojechaliśmy do Tokio dużo wcześniej, żeby nie było kłopotów z aklimatyzacją- wspomina Młynarczyk. Nie byliśmy jednak w stanie przewidzieć, że Japonię w tym czasie nawiedzą niesamowite burze śnieżne.
Obecnie obowiązujące przepisy spowodowałyby zapewne, że mecz w ogóle by się nie odbył. Całe boisko pokryte było śniegiem, w wielu miejscach specjalna, żółta piłka stawała w kałużach i błocie. Takie warunki nie pasowały żadnej z drużyn, bo obie preferowały raczej techniczny futbol, z dużą liczbą podań wymienianych po ziemi. Po 90 minutach gry było 1:1 i dopiero fantastyczny gol strzelony w dogrywce przez niezawodnego Madjera dał Porto upragnione trofeum.
Porto to specyficzny klub - kontynuuje Młynarczyk. Zazwyczaj jest to fantastyczny zespół, ale bez gwiazd. Dopiero w naszej drużynie piłkarze wyrabiali sobie nazwisko. Wszystko kręci się zawsze wokół jednego, dwóch zawodników, jak kiedyś wokół Futre, a w XXI wieku wokół Deco. Aby Smoki odnosiły sukcesy na arenie międzynarodowej, moim zdaniem potrzebny jest także odpowiedni typ trenera. Kiedy drużyną opiekował się Artur Jorge mieliśmy tylko trenować i wygrywać, a nie dyskutować. Podobnym autorytetem cieszył się później Mourinho. Lata dziewięćdziesiąte to na krajowym podwórku bardzo udany okres dla Porto. Siedem tytułów mistrza Portugalii, w tym pięć zdobytych rok po roku, na trwałe zapisało się w historii. Pentacampeonato przypieczętowane w sezonie 1998/99 to jedyny taki przypadek w historii całej ligi. Wcześniej nie udało się tego dokonać ani Benfice Lizbona, ani Sportingowi, który w latach 1947-55 co prawda siedmiokrotnie zdobywał mistrzostwo, jednak na rekord nie pozwolił mu rywal zza miedzy, który okazał się najlepszy w środku tej serii. Jednym z ojców sukcesu Porto był trzykrotny król strzelców ligi portugalskiej - Mario Jardel. Brazylijczyk w 34 meczach ostatniego mistrzowskiego sezonu zdobył 36 bramek. Rok później jeszcze więcej, bo 38, jednak wówczas w lidze triumfował już Sporting.
Drużyna Porto ze zdobytym Pucharem Europy z sezonu 1986/87
W kilka tygodni dokonał prawdziwej rewolucji kadrowej, o której już po pierwszych ligowych kolejkach nikt nie pamiętał. Gdy 21 maja 2003 roku prowadzone przez krnąbrnego trenera Porto dotarło do finału Pucharu UEFA, gdzie miało zmierzyć się z Celtikiem Glasgow, wspominano poprzednie boje tych drużyn - dwa lata wcześniej w Lidze Mistrzów. Okazało się jednak, że tamta drużyna ma z obecną niewiele wspólnego. Od ostatniej potyczki z Celtikiem mamy w klubie 14 nowych graczy - wyliczył Mourinho. - Być może tylko Deco i Jorge Costa mają szansę, aby wyjść w podstawowej jedenastce w finałowym meczu. To jest zupełnie nowy zespół, większość piłkarzy nie ma wielkiego doświadczenia na arenie międzynarodowej. To jest mój zespół. Po wyeliminowaniu Polonii Warszawa w pierwszej rundzie, w kolejnych Porto udowadniało swoją wyższość nad Austrią Wiedeń, Lens, Denizlisporem, Panathinaikosem i Lazio Rzym, jednocześnie wspaniale spisując się w lidze. Przystępując do meczu z Celtikiem podopieczni Mourinho mieli już zapewnione mistrzostwo Portugalii. Na trzydzieści kolejek, wygrali 25 spotkań i tylko cztery razy zremisowali. Niektórzy piłkarze, jak na przykład Deco, nadzwyczaj szybko rozwinęli się pod okiem nowego trenera. O ile jednak triumf w ligowych rozgrywkach nikogo specjalnie nie dziwił, o tyle świetna postawa w Europie stanowiła spore zaskoczenie. Costinha, Ricardo Carvalho, Nuno Valente, Paulo Ferreira, Maniche czy wspomniany Deco - rok później wicemistrzowie Europy, wówczas mało komu byli jeszcze znani, ale w finale rozgrywanym w Sewilli poprowadzili Smoki do zwycięstwa i tym samym Porto stało się pierwszym portugalskim klubem, który sięgnął po to trofeum, a jednocześnie pierwszym od 1990 roku, który dotarł do decydującej rozgrywki o któryś z europejskich pucharów. Dwa gole, w tym decydującego o zwycięstwie w dogrywce zdobył Derlei, jeden z ulubionych piłkarzy Mourinho. Trener ten zgodził się przejść do Porto tylko pod warunkiem, że razem z nim ściągnięty zostanie Brazylijczyk. Prezydent klubu spełnił tę prośbę, a po roku przekonał się, że sprowadzony napastnik tak naprawdę wart już dużo więcej, niż kosztował. - Przecież my za niego daliśmy czapkę śliwek - mówił Mourinho.
Triumf w Pucharze UEFA 2002/03
Już wtedy trudno było zatrzymać w klubie młodego trenera. Bardzo szybko dostrzeżono pracę zdolnego Portugalczyka i próbowano ściągnąć go do ligi hiszpańskiej. Najbliżej było Deportivo La Coruna, jednak prezydent Porto Pinto da Costa zrobił wszystko, by zatrzymać go na Das Antas. Mourinho został i dokonał jeszcze większej rzeczy niż w poprzednim sezonie. Po niezłej grze w fazie grupowej Ligi Mistrzów, w kolejnej rundzie po fantastycznym dwumeczu wyeliminował Manchester United. Spotkanie w Anglii dało moim zawodnikom wiarę, że możemy zajść na sam szczyt - mówił trener. Okazało się, że taki kopciuszek jak my, potrafi rok po roku walczyć o najważniejsze trofea w Europie. W kolejnych rundach Porto uporało się z Olympique Lyon i Deportivo La Coruna, by w finałowym spotkaniu w Gelsenkirchen zmierzyć się z AS Monaco. To było coś więcej niż mecz, bo poza tytułem najlepszej drużyny Starego Kontynentu odbywała się także drugoplanowa walka o miano najlepszego trenera młodego pokolenia. Naprzeciwko Mourinho stanął przecież Didier Deschamps. Mówiono, że ten, kto wygra, w następnym sezonie znajdzie miejsce pracy u Romana Abramowicza, w Chelsea Londyn. Wygrał Mourinho, po jednym z najnudniejszych finałów Ligi Mistrzów. Porto wygrało 3:0, nie zostawiając rywalowi nawet cienia wątpliwości, kto był lepszy, jednak gra klubu z kraju nazywanego Brazylią Europy, niespecjalnie przypadła do gustu kibicom. Co ciekawe, Mourinho w podstawowej jedenastce wystawił tylko piłkarzy, którzy mówili po portugalsku, chociaż niektórych z brazylijskim akcentem, co było prawdziwym ewenementem. Ostatnio jedenastkę jednolitą etnicznie stanowiła Steaua Bukareszt zdobywając Puchar Europy w 1989 roku, jednak była to przecież drużyna rumuńskiej armii.
Drużyna FC Porto z Pucharem Ligi Mistrzów 2003/04
Kibice Porto, wysławiając pod niebiosa Mourinho, mieli mu jednak także sporo do zarzucenia. Zaraz po odebraniu medalu, z dość marsową zresztą miną, trener ich ukochanej drużyny nie wziął udziału w rundzie honorowej dookoła boiska, ale szybko pobiegł do szatni. Mówiono, że ma już podpisany kontrakt z Chelsea. Miał, czy nie miał - wkrótce zameldował się na Stamford Bridge, gdzie nie udało mu się powtórzyć sukcesów osiąganych w Europie z Porto, mimo zarobków sięgających sześciu milionów funtów rocznie. Co ciekawe, angielski klub, w ramach zadośćuczynienia dla najlepszej wówczas drużyny Europy, zgodził się przez pięć lat finansować specjalnie utworzoną szkółkę dla najzdolniejszej młodzieży z okolic Porto. Jeśli absolwent tej placówki będzie chciał w przyszłości występować w Premiership, prawo pierwokupu przypada Abramowiczowi.
Było jasne, że po wejściu na sam szczyt i zmianie trenera, który dla wielu zawodników byt bardzo ważną częścią zespołu, z drużyny odejdzie także duża grupa piłkarzy. Nuno Valente do Evertonu, Jorge Costa zakończył karierę, Ricardo Carvalho i Paulo Ferreira poszli za Mourinho do Chelsea, Maniche i Costinha trafili do Dynama Moskwa, a Deco trafił do Barcelony, Pedro Mendes do Tottenhamu Hotspur, Carlos Alberto do Corinthians Sao Paulo i wreszcie Derlei - czego kibice z Porto nie mogą mu wybaczyć do dziś - po krótkim pobycie w Dynamie Moskwa wylądował w znienawidzonej na północy Portugalii Benfice Lizbona. Zespól się rozleciał i chociaż u siebie w kraju obronił właśnie mistrzostwo, to w europejskich pucharach poczyna sobie już dużo gorzej. Po Pucharze Mistrzów pozostały piękne wspomnienia i sporo pieniędzy. Po triumfie w 2004 roku fundacja założona przez klub i dwa banki pozwalała na kupno 25 procent papierów wartościowych, związanych z 11 graczami z kadry Smoków - między innymi Deco, z których transferów część pieniędzy trafiła właśnie do prywatnych udziałowców. Zwieńczeniem udanego okresu w historii klubu był jeszcze triumf w Pucharze Interkontynentalnym. Mecz w Tokio z niespodziewanym zdobywcą Copa Libertadores - kolumbijskim Once Caldas stał na niskim poziomie i żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć bramki z gry. Porto, prowadzone już wówczas przez Victora Fernandeza, wygrało dopiero po rzutach karnych 8:7. O tym, jak trudno było zastąpić Mourinho, świadczy fakt, że Fernandez był już drugim po Luigim Del Nerim trenerem, który prowadził drużynę w tym sezonie, a i tak wytrwał tylko do stycznia, gdy zastąpił go Jose Couceiro. Porto nie było jednak w stanie obronićmistrzostwa i zajęło dopiero drugie miejsce.
24 maja 2005 r. nowym szkoleniowcem drużyny z Estádio do Dragao został Holender Co Adriaanese. Był to już czwarty trener po odejściu Jose Mourinho. Pod jego wodzą Smoki odzyskały mistrzostwo kraju, wywalczyły też Puchar Portugalii. 9 sierpnia 2006 r. postanowił jednak rozstać się z klubem, a jego tymczasowym zastępcą został Rui Barros. 18 sierpnia 2006 r. ogłoszono nazwisko nowego trenera - został nim Jesualdo Ferreira. Portugalczyk prowadził wcześniej Bragę, następnie podpisał kontrakt z Boavistą. Nagła propozycja od prezesa Pinto da Costy sprawiła jednak, że postanowił rozwiązać tę umowę i objąć posadę w FC Porto. Trener przybył do klubu zaledwie tydzień przed startem rozgrywek ligowych, nie miał zatem zbyt wiele czasu na aklimatyzację i zapoznanie się z zawodnikami (m.in. Ricardo Quaresma, Anderson, Pepe, Ernesto Farías, Lucho González, Raul Meireles, Paulo Assunçao, José Bosingwa, Lisandro López). Nie przeszkodziło mu to jednak w osiąganiu dobrych wyników. Już w pierwszym roku swojej pracy sięgnął z FC Porto po mistrzostwo Portugalii. Smoki wówczas tylko o jeden punkt wyprzedziły drugi w tabeli Sporting Lizbona i o dwa trzecią Benficę. W Lidze Mistrzów dotarły do pierwszej rundy fazy pucharowej, w której poległy w dwumeczu z londyńską Chelsea. W sezonie 2007/2008 klub ponownie wywalczył mistrzowski tytuł, tym razem bardziej przekonująco, mając aż 20 punktów przewagi nad drugim Sportingiem. Jednak Smokom odjęto później sześć punktów z powodu rzekomej próby przekupienia sędziów w sezonie 2003/2004. W Lidze Mistrzów gracze Ferreiry, tak jak przed rokiem, odpadli w pierwszej rundzie fazy pucharowej, po przegranej w rzutach karnych z Schalke 04. Kolejny sezon również był udany dla graczy FC Porto. Klub czwarty raz z rzędu został mistrzem Portugalii, trzeci raz pod wodzą Ferreiry, co uczyniło go pierwszym trenerem, który dokonał tego wyczynu. Smoki triumfowały także w Pucharze Portugalii, pokonując w finale Pacos Ferreira 1:0 po trafieniu Lisandro Lopeza. W rozgrywkach Ligi Mistrzów dotarły tym razem do ćwierćfinału, gdzie uległy broniącemu tytułu Manchesterowi United. Dobre wyniki sprawiły, że FC Porto postanowiło przedłużyć kontrakt z Ferreirą o dwa lata. Sezon 2009/2010 nie należał jednak do udanych. Drużyna z Dragao po raz pierwszy od 2005 r. nie wygrała ligi. Od początku rozgrywek gubiła punkty w meczach z przeciętnymi zespołami i nadzieja na poprawę sytuacji z dnia na dzień stawała się coraz mniejsza. W międzyczasie fani musieli przełknąć gorzką pigułkę w postaci wysokiej porażki 0:5 z Arsenalem Londyn w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Niepowodzeniem zakończył się też finał Pucharu Ligi z Benficą. Po trzech sezonach obfitujących w sukcesy, nadeszły gorsze czasy dla klubu. Trzecie miejsce, na którym Porto uplasowało się w ostatecznym rozrachunku, dla wszystkich było wielkim rozczarowaniem. Smoki, które w ostatnich latach regularnie występowały w Lidze Mistrzów, w następnym sezonie musiały zadowolić się rozgrywkami Ligi Europy (dawny Puchar UEFA). Zwycięstwo w Superpucharze i Pucharze Portugalii było marnym pocieszeniem, biorąc pod uwagę powyższe fakty. To wszystko sprawiło, że 64-letni Ferreira musiał pożegnać się z trenerską ławką. Portugalskie media twierdziły, iż największą szansę na objęcie po nim posady ma szkoleniowiec Academiki Coimbra, André Villas-Boas.
2 czerwca 2010 roku FC Porto wydało oficjalne oświadczenie, w którym poinformowało, że zawarło umowę z 32-letnim Portugalczykiem na dwa sezony. Nowego trenera od początku porównywano z Mourinho. Villas-Boas był bowiem wieloletnim współpracownikiem byłego szkoleniowca Smoków. Pełnił funkcję jego asystenta w FC Porto, Chelsea Londyn i Interze Mediolan. Nie był on jednak zachwycony tego typu porównaniami: Być może dla wielu z was jestem imitacją Mourinho. Nie chcę być tak postrzegany. Muszę przyznać, że więcej łączy mnie z Bobby Robsonem – mam angielskie pochodzenie, duży nos i lubię pić wino. I jeden i drugi trener zrobił na mnie duże wrażenie. Mam wiele wspólnych doświadczeń z Mourinho. Wychowałem się przy nim i wiele się od niego nauczyłem. Przybycie Villasa-Boasa rodziło nadzieje na odzyskanie przez FC Porto chwały. Latem 2010 roku klub opuścił jednak kapitan Bruno Alves, a także Raul Meireles. Obaj gracze stanowili ważne ogniwo drużyny Smoków, dlatego ich odejście uznawane było za sporą stratę. FC Porto wciąż miało w swoich szeregach znakomitych napastników – Hulka i Radamela Falcao. W lipcu 2010 r. do kadry dołączył polski bramkarz Paweł Kieszek. Od początku było wiadomo, że będzie on pełnił funkcję trzeciego golkipera, bowiem konkurowanie z Heltonem czy Beto raczej nie wchodziło w grę. Porto w tym samym czasie pozyskało także innego gracza, kapitana Sportingu Lizbona, Joao Moutinho. Klub zapłacił za niego 11 mln euro, przekazał ponadto Lwom 50% praw do Nuno André Coelho. Warto dodać, że transfer Moutinho do FC Porto był najdroższym w historii, biorąc pod uwagę transakcje przeprowadzane pomiędzy portugalskimi klubami. FC Porto rozpoczęło sezon 2010/2011 od triumfu w Superpucharze Portugalii. Pokonało wówczas 2:0 mistrza kraju Benficę po golach Rolando i Falcao. Był to pierwszy sukces klubu pod wodzą Villasa-Boasa. Jak się później okazało, nie ostatni. Zespół znakomicie radził sobie zarówno na podwórku krajowym, jak i na arenie międzynarodowej. W grudniu 2010 r. Pinto da Costa postanowił przedłużyć o rok umowę z Villasem-Boasem. Portugalskie media podkreślały, że szkoleniowiec związał się z FC Porto nieco ponad pół roku temu i tak szybkie odnowienie kontraktu było dla wszystkich dużym zaskoczeniem. Nie da się ukryć, że taka decyzja miała swoje uzasadnienie. Smoki szły jak burza w lidze portugalskiej. W Lidze Europejskiej także nie miały sobie równych. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zatrzymać znakomitej drużyny młodego portugalskiego trenera. Po raz pierwszy w historii FC Porto na pięć kolejek przed końcem rozgrywek ligowych wywalczyło tytuł mistrzowski. Zdecydowała o tym potyczka na stadionie ówczesnego mistrza - Benfiki Lizbona. Smoki pokonały przeciwnika 2:1 i kwestia wygrania ligi była już przesądzona. Zdetronizowane Orły nie mogły ze spokojem patrzeć na radość odwiecznego rywala na własnym terenie i w geście protestu wyłączyły jupitery. Zespół z Estadio da Luz musiał przełknąć jeszcze jedną gorzką pigułkę. W półfinale Pucharu Portugalii znowu górą było FC Porto. Smoki po porażce w pierwszym meczu 0:2, w spotkaniu rewanżowym w Lizbonie zwyciężyły 3:1 i awansowały do finału rozgrywek, a później wygrały je pokonując Vitórię Guimaraes aż 6:2. Drużyna Villasa-Boasa w Portugalii była bezkonkurencyjna. Nie przegrała żadnego meczu ligowego, notując 27 zwycięstw i trzy remisy. W tabeli wyprzedziła drugą Benficę o 21 oczek. Nigdy wcześniej Smoki nie osiągały tak znakomitych rezultatów. Królem strzelców z dorobkiem 23 goli został Hulk. FC Porto w maju 2011 r. wykupiło resztę praw do Brazylijczyka, w sumie zapłaciło za niego rekordową kwotę 19 mln euro. Był to najdroższy transfer w historii portugalskiego futbolu. Do imponujących wyników klubu w lidze portugalskiej doszły także sukcesy w Lidze Europejskiej. FC Porto triumfowało w tych rozgrywkach, pokonując po drodze m.in. Rapid Wiedeń (3:0 i 3:1), Sevillę (2:1 i 0:1), CSKA Moskwa (1:0 i 2:1), Spartak Moskwa (5:1 i 5:2), Villarreal (5:1 i 2:3). W wielkim finale rozegranym 18 maja w Dublinie rywalem graczy Villasa-Boasa była dobrze znana z potyczek ligowych Braga. Mecz zakończył się zwycięstwem Smoków 1:0. Jedyną bramkę zdobył znakomity Radamel Falcao, który z dorobkiem 17 goli zyskał miano najlepszego strzelca LE. Villas-Boas, który w dniu triumfu miał 33 lata, został najmłodszym w historii zdobywcą europejskiego pucharu.
Triumf w Lidze Europy 2010/11
To wszystko sprawiło, że sezon 2010/2011 był dla FC Porto wyjątkowy. 21 czerwca 2011 r. Villas-Boas niespodziewanie rozwiązał kontrakt z klubem i postanowił szukać szczęścia w Londynie u boku tamtejszej Chelsea.
Nowym szkoleniowcem drużyny z Estádio do Dragao został jego dotychczasowy asystent, 42-letni Portugalczyk Vitor Pereira. Swój pierwszy tytuł z drużyną mógł już świętować w swoim pierwszym oficjalnym meczu. Zwycięstwo 2-1 w Superpucharze Portugalii przeciwko Vitorii Guimaraes było początkiem całkiem udanego sezonu, który zakończył się wygraniem Ligi Zon Sagres 2011/12. W rozgrywkach europejskich tak dobrze już nie było. Pierwszym przegranym trofeum był mecz o Superpuchar Europy z FC Barceloną. Porażka 2-0 z tak mocną Blaugraną nie była zaskoczeniem. FC Porto zajęło 3 miejsce w grupie (Apoel Nikozja, Zenit St. Petersburg, Szachtar Donieck) Ligi Mistrzów i musiało zadowolić się 1/16 Ligi Europejskiej. Tam czekał Manchester City, który dwukrotnie pokonał drużynę Smoków 2-1, 4-0 i zarazem wyrzucił ją z europejskich pucharów. Porto musiało uznać również wyższość rywali w krajowych pucharach. Odpadnięcie po porażce 3-0 w 4 rundzie Taca de Portugal było zaskakujące tym bardziej, że rywalem była tylko Academica Coimbra. W Pucharze Portugalii szło nieco lepiej. Porto awansowało do półfinału w którym to jednak lepszą drużyną okazała się Benfica Lizbona wygrywając 3-2. Warto dodać, że Pereira przychodząc do klubu nie mógł korzystać z usług niesamowitego Radamela Falcao, który został sprzedany do Atletico Madryt za sumę 41 milionów euro. Jak się okazało było to bardzo duże osłabienie, bo po odejściu Kolumbijczyka zdecydowanie brakowało przez cały sezon typowej dziewiątki. Taką rolę mieli pełnić Kleber lub Marc Janko, którzy to jednak okazali się transferowymi niewypałami. Najlepszym strzelcem w drużynie okazał się Hulk, zdobywca 21 goli oraz młodziutki James Rodriguez, strzelec 14 bramek. Sezon 2012/13 rozpoczął się od kolejnej wielkiej straty personalnej. Klub z Estadio Dragao musiał pożegnać najdroższego piłkarza w swojej historii (najdrożej kupiony i najdrożej sprzedany), Hulka. Brazylijski napastnik przybył do Porto za 19 milionów euro z Japońskiego Tokyo Verda w sezonie 2008/09. Co ciekawe mimo sporej kwoty jaka została na niego wydana, klub i tak zdołał dużo zarobić sprzedając go do Zenitu St. Petersburg za rekordową w historii klubu kwotę 55 milionów euro. Lukę po Hulku w miarę dobrze wypełnił James Rodriguez, a klub dokonał znakomitego zakupu. Z meksykańskiego Jaguares za kwotę zbliżoną do 9 milionów euro przybył Jackson Martinez, który stał się godnym następcą Radamela Falcao. Popularny Cha cha cha szybko zdobył serca kibiców i pierwsze trofeum. W meczu inaugurującym sezon o Superpuchar Portugalii Kolumbijczyk zdobył w 90 minucie jedyną bramkę w spotkaniu, zapewniając tym samym zwycięstwo nad Academicą Coimbra. Vitor Pereira mógł więc dopisać sobie już trzecie trofeum wywalczone z FC Porto. Podopieczni Portugalskiego trenera przeszli jak burza rozgrywki grupowe Champions League zajmując drugie miejsce za PSG. Dobra gra napawała optymizmem, który dawał nadzieję na awans do ćwierćfinału tych rozgrywek po raz pierwszy od 2004 roku. Marzenia zostały jednak brutalnie przekreślone w dwumeczu 1/8 z debiutującą w tych rozgrywkach Malagą. Mimo zwycięstwa na Estadio Dragao 1-0 w pierwszym spotkaniu, FC Porto zagrało katastrofalne spotkanie rewanżowe przegrywając 0-2. Czar prysł, a na Vitora Pereirę i jego piłkarzy spadła duża fala krytyki. Troszkę wcześniej Smoki odpadły z rozgrywek o Puchar Portugalii w ćwierćfinale z Bragą (porażka 2-1). Tutaj jednak zawodu nie było bo w tych rozgrywkach biało-niebiescy grali głównie rezerwowym składem. W międzyczasie Jackson Martinez zdołał się zapisać na stałe w historii klubu. Stał się pierwszym zawodnikiem, który w swoich pierwszych meczach przeciwko drużynom z wielkiej trójki (Benfica, Sporting, Braga) strzelał gole. Wydawało się, że sezon zostanie zakończony ze zdobyciem zaledwie jednego pucharu. Ku zaskoczeniu, ówczesny lider Ligi Zon Sagres, Benfica Lizbona straciła punkty w ostatnich kolejkach i w przedostatniej miała się mierzyć na Estadio Dragao z tracącym do niej 2 punkty FC Porto. Mecz był niezwykle ciekawy, a jego dramaturgia z pewnością zostanie zapamiętana przez kibiców na długie lata. Gdy wydawało się, że Benfice uda się wywieść remis na wagę mistrzostwa kraju, w doliczonym czasie gry zabłysnął młody zawodnik FC Porto - Kelvin. Brazylijczyk popisał się kapitalnym uderzeniem w ostatniej minucie spotkania i dzięki jego bramce na 2-1, na kolejkę przed końcem rozgrywek FC Porto wyprzedzało Benfikę o 1 punkt. W meczu kończącym zmagania ligowe, podopieczni Vitora Pereiry pokonali na wyjeździe rewelację sezonu, Pacos Ferreira 2-0 i klub mógł cieszyć się z 3 mistrzostwa zdobytego pod rząd. Warto dodać, że królem strzelców Ligi Zon Sagres został wówczas nowy nabytek FC Porto, Jackson Martinez (26 ligowych goli).
Po całkiem udanym sezonie dokonano zmiany na ławce trenerskiej Smoków. Vitora Pereirę (2 sezony: 2 mistrzostwa kraju, 2 Superpuchary Portugalii), który odszedł do arabskiego Al Ahli zastąpił szkoleniowiec Pacos Ferreira, Paulo Fonseca. W letnim okienku transferowym do drużyny sprowadzono jak zwykle kilku utalentowanych graczy oraz sprzedano klubowe gwiazdy. Transferową bombą okazała się tym razem sprzedaż duetu James Rodriguez - Joao Moutinho. Kluczowi gracze sezonu 2012/13 przenieśli się do AS Monaco za zawrotną sumę 70 milionów euro (James 45 mln, Joao 25 mln.) O ile Jamesa można było zastąpić innym, w miarę równie dobrym zawodnikiem, o tyle luka po stracie Moutinho wymagała wypełnienia. Jak się okazało na miejsce reprezentanta Portugalii przywędrował Josue, który podobnie jak nowy trener był wcześniej w Pacos Ferreira. Sezon 2013/14 został oficjalnie zainaugurowany meczem o Superpuchar Portugalii. Rywalem tak jak 2 lata wcześniej okazała się Vitoria Guimaraes. Drużyna Smoków wygrała gładko 3-0 i zapewniła klubowi 20 Superpuchar Portugalii w historii. 28 września 2013 roku, FC Porto świętowało 120 rocznicę swojego istnienia. Z tej okazji zostało otwarte nowe klubowe muzeum oraz odbyły się liczne uroczystości (z coroczną galą wręczania "Złotych Smoków" na czele). O ile początek sezonu w wykonaniu Fonseki można było uznać za naprawdę przyzwoity, o tyle dalsze dokonania wołały o pomstę do nieba... Niedoświadczony szkoleniowiec nie udźwignął presji jaka ciąży przy prowadzeniu tak wielkiego klubu jak Porto i po serii niepowodzeń ligowych oraz pucharowych (Smoki odpadły w fazie grupowej Ligi Mistrzów) Fonseca podał się do dymisji lecz jego pierwsza prośba została odrzucona. Trener został zwolniony tydzień później, a dokładniej w dniu kiedy świętował swoje 41 urodziny... Paulo Fonseca poprowadził FC Porto w 37 spotkaniach. Bilans gier pod jego wodzą to: 21 zwycięstw, 9 remisów i 7 porażek. W miejsce Portugalczyka powołano trenera tymczasowego. Został nim Luis Castro, który od sezonu 2013/14 w znakomity sposób prowadził drużynę rezerw i pozostawił ją na pozycji lidera drugiej ligi. Szkoleniowiec ten nie zdziałał cudów i zakończył sezon na 3 miejscu w tabeli uznając wyższość Benfiki i Sportingu Lizbona. Trener Castro miał również okazję zadebiutować w europejskich pucharach prowadząc drużynę w rozgrywkach Ligi Europy. FC Porto pod jego wodzą dotarło do ćwierćfinału gdzie zostało pokonane w dwumeczu przez Sevillę. Sezon 2013/14 był dla Porto naprawdę marny jeżeli chodzi o zdobyte trofea. Jak się okazało krajowy Superpuchar zdobyty przez Paulo Fonsekę okazał się jedynym we wszystkich rozgrywkach (Puchar Portugalii - półfinał, Taca da Liga - półfinał, Liga Europy - ćwierćfinał, Liga - 3. miejsce).
Sezon 2014/15 rozpoczął się zupełnie inaczej niż poprzednie. Klub zatrudnił hiszpańskiego trenera, który ściągnął do drużyny rekordową ilość hiszpańskich piłkarzy (7) co z biegiem czasu okazało się totalnym nieporozumieniem. Znaczna suma wydana na transfery napawała kibiców optymiznem i wiarą w odzyskanie mistrzoskiego tytułu. Ostatecznie FC Porto zakończyło sezon na drugim miejscu w lidze. Podopieczni Julena Lopetegui zdobyli aż 82 punkty, jednak Benfica zgromadziła ich o trzy więcej. W swoim debiutanckim sezonie Lopetegui nie zdobył z drużyną żadnego trofeum bowiem szybko pożegnał się z Pucharem Portugalii (3. runda) oraz w Pucharze Ligi dotarł tylko do półfinału. Największe oklaski FC Porto otrzymało za występy w Lidze Mistrzów gdzie piłkarze z Portugalii zagrali fenomenalnie wychodząc z grupy z pierwszego miejsca i zdobywając aż 14 punktów! Dodatkowo „Smoki” nie przegrały żadnego spotkania, a także miały jedną z najlepszych ofensyw i defensyw w całej LM. W 1/8 finału "Smoki" rozbiły w dwumeczu Basel 5:1, a w ćwierćfinale los przydzielił tej drużynie faworyta całych rozgrywek - Bayern Monachium. W pierwszym meczu na Dragao niespodziewanie górą byli gospodarze wygrywając 3:1 jednak w rewanżu zostały rozwiane wszelkie nadzieje na to, która drużyna powinna się znaleźć w półfinale. Bayern wygrał aż 6:1 i wyrzucił za burtę portugalską drużynę.
Po sezonie bez jakiegokolwiek pucharu na ławce trenerskiej nadal zasiadał Lopetegui jednak wytrzymał w klubie tylko do stycznia 2016 roku kiedy to został zwolniony. Za jego czasów największym sukcesem FC Porto był ćwierćfinał Ligi Mistrzów, a najwięcej szumu wokół klubu zrobiło się gdy trener ściągnał do Portugalii swojego kolejnego rodaka - Ikera Casillasa. Ponadto szeroko komentowany był konfilkt trenera z legendą klubu, która przeżywała w drużynie drugą młodość, a mimo to z przymusu musiała opuścić klub (Ricardo Quaresma). W miejsce Lopeteguiego postawiono tymczasowo na Rui Barrosa, a następnie zatrudniono Jose Peseiro, którego ostatnim klubem był egipski Al-Ahly. Efekt nowej miotły jednak nie przyniósł poprawy w lidze i "Smoki" musiały zadowolić się trzecim miejscem oglądając plecy Benfiki i Sportingu Lizbona.
15. kolejka ligi portugalskiej | ||
vs | ||
Moreirense FC | - | FC Porto |
: | ||
2024-12-21, 21:30 Estádio Comendador Joaquim de Almeida Freitas (Moreira de Cónegos - Guimarães) | ||
(tak typowaliśmy) |
16. kolejka ligi portugalskiej | ||
vs | ||
FC Porto | - | Boavista Porto FC |
Typuj wynik meczu | ||
2024-12-28, 21:30 Estádio do Dragão (Porto) |
Drużyna | M | Pkt. | |
1 | Sporting CP | 15 | 37 |
FC Porto | 15 | 37 | |
3 | Benfica Lizbona | 14 | 35 |
4 | SC Braga | 15 | 28 |
5 | CD Santa Clara | 15 | 27 |
6 | Vitoria Guimarães SC | 15 | 22 |
7 | Casa Pia AC | 15 | 20 |
Moreirense FC | 15 | 20 | |
9 | FC Famalicão | 15 | 19 |
10 | Gil Vicente FC | 15 | 17 |
11 | Rió Ave FC | 14 | 16 |
12 | GD Estoril Praia | 14 | 14 |
13 | AFS | 15 | 13 |
14 | Estrela Amadora | 14 | 12 |
Boavista Porto FC | 15 | 12 | |
Nacional Madeira | 14 | 12 | |
Farense | 15 | 12 | |
18 | FC Arouca | 15 | 11 |